Maria z Nazaretu
I rzekła Maria: Oto ja służebnica Pańska, niech mi się stanie według słowa twego” (Łk 1,38) W Nowym Testamencie znajdujemy dziewięć krótkich pięknych opisów Marii, „matki naszego Pana” (por. Łk 1,43): osiem w Ewangeliach i jeden w Dziejach Apostolskich. Te słowne obrazy mówią wszystko, co wiemy o Marii, reszta jest legendą. Przyjrzyjmy się tym obrazom, by zobaczyć, czego dowiadujemy się o Marii, „błogosławionej między niewiastami” (Łk 1,28).
Obraz pierwszy – to Maria w Nazarecie. Minęło czterysta lat od chwili, kiedy Bóg po raz ostatni nawiedził swój lud słowem proroka. Izrael jednak nie utracił nadziei o przyjściu Mesjasza. Każda żydowska dziewczyna miała nadzieję, że to właśnie ona wyda na świat Mesjasza.
I oto nadeszła chwila, w której anioł Gabriel ukazał się nieznanej dziewicy z pokolenia Dawida. Znamy dobrze pozdrowienie anielskie. Słyszymy je co roku w okresie Bożego Narodzenia. Zajmijmy się więc odpowiedzią Marii. Najpierw stawia ona aniołowi pytanie. W pytaniu jej nie ma zwątpienia, chce raczej zrozumieć polecenie, które otrzymuje z nieba. Na uwagę zasługuje tu najbardziej doskonała uległość Marii wobec woli Bożej. „Oto ja służebnica Pańska, niech mi się stanie według słowa twego”. To zupełnie poddanie się woli Bożej było tą cechą, której Bóg szukał, gdy ją wybrał.
Następny obraz Marii przedstawia Łukasz w 1,39-56. Maria prowadzona Duchem Świętym poszła odwiedzić swoją krewną, Elżbietę, która również doznała nadprzyrodzonego nawiedzenia Bożego. Nie wiemy, co czuła Maria po zwiastowaniu anielskim. Czy stawiała znaki zapytania zanim zauważyła zmiany fizyczne zachodzące w swoim ciele? Łatwo bowiem powątpiewać w niezwykłe doświadczenia duchowe, gdy minie pierwszy zachwyt. Kiedy czujemy obecność Bożą, jesteśmy pewni, że do nas mówi. Ale następnego dnia, gdy uczucia opadną, potrafimy wątpić. Odwiedziny u Elżbiety dały Marii potwierdzenie Bożego dzieła. Gdy tylko Maria przyszła, Elżbieta zaczęła wielbić Boga. Wówczas też Maria wyśpiewała swoją wielką pieśń uwielbienia, magnificat.
Trzeci obraz – to Maria z Betlejem. Nie wiemy, co się stało w życiu Marii i Józefa po ich zaślubinach. Możemy jedynie przypuszczać, iż wielokrotnie opowiadali sobie swoje odrębne orędzia, jakie otrzymali od Boga, przypominali sobie ich słowa, wzajemnie się umacniali wewnętrznie i zastanawiali się nad tym, co przyniesie przyszłość po narodzeniu dziecięcia. Nadchodził dzień narodzin. Wszyscy znamy ten fragment Pisma, który mówi o dekrecie cesarskim nakazującym spis ludności, i o tym jak Józef i Maria udali się do Betlejem, aby się poddać spisowi. I właśnie tam – jak przepowiadał ongiś prorok – nadszedł czas, urodził się Syn.
Następny obraz przedstawia Marię w świątyni, gdy dopełnia przepisu religijnego. Z ofiary dwóch gołębi, jaką złożyli Józef i Maria widać, że byli ludźmi ubogimi. To piękne, że wypełnili obowiązek religijny zgodnie z Zakonem, nie żądając dla siebie wyjątku. Prostota, z jaką Maria i Józef „chodzą przed Panem”, jest bardzo piękna.
Trzydzieści lat milczenia okrywa wzrastanie Jezusa, z przerwą tylko na jedno wydarzenie: pielgrzymkę do Jerozolimy, gdy Jezus miał dwanaście lat (Łk 2,41-52). W tym opowiadaniu dziecko jest niezwykłe. Tu mamy pierwszy przebłysk jego mesjańskiej świadomości. Gdy miał dwanaście lat, już rozumiał, że musi „być w sprawach Ojca”, a jego matka poczęła zdawać sobie sprawę, że jej misja opiekunki Chrystusa zaczyna się kończyć.
Ewangelia Jana (2,1-12) podaje opis pierwszego cudu Jezusa. Wydarzył się on w czasie wesela w Kanie. W żadnym miejscu Pisma Jezus publicznie nie nazwał Marii „matką”. Wyraz „niewiasta” – w odezwaniu się Jezusa w Kanie – jest pełen szacunku, ale nie bliskości. Dystans pomiędzy Synem a Matką poczyna rosnąć. Ona dała mu życie, ale go nie posiadała. Był poddany wyższej Osobie, przyszedł wypełnić wolę Ojca. Maria musiała z tym się zgodzić i stać z boku.
Jedyna wzmianka o Marii w czasie trzyletniej publicznej działalności Jezusa przedstawia ją w Kafarnaum, niedaleko od ich domu w Nazarecie. Jezus rozpoczął nauczanie i wielkie tłumy chodziły za nim. Niestety, nie wszyscy, którzy za nim chodzili, żywili wobec niego przyjazne uczucia. Niektórzy mówili, że oszalał. To było za dużo dla Marii i krewnych. Rodzina postanowiła więc sprowadzić go do domu, lub przynajmniej z nim porozmawiać. Wówczas to Jezus powiedział: „Któż jest moją matką i którzy są braćmi? (…) Kto pełni wolę Bożą, ten mi bratem, siostrą i matką” (Mk 3,35). W tym momencie więzy rodzinne zeszły na plan drugi, na pierwszym stała konieczność wypełnienia woli Bożej.
Ósmy obraz Marii – to Maria na Golgocie. Ewangelia Jana (19,25) mówi, że pod krzyżem stała matka Jezusa. Stała, choć jej serce musiało pękać z bólu, gdy patrzyła na cierpienia Syna, wiedząc jednocześnie, iż nie może mu pomóc. Stała, choć w jej myślach musiały powstawać pytania, na które nie było odpowiedzi. Gdzie są aniołowie, którzy śpiewali przy jego narodzeniu? Dlaczego nie ratuje samego siebie? Co z proroctwami? Czy nie miały się wypełnić?
Co dalej działo się z Marią? Przebywała razem z zalęknioną gromadką uczniów w okresie między Golgotą a Zmartwychwstaniem. Nie widzimy jej wśród tych, którzy poszli do grobu. Ostatni raz spotykamy Marię w Wieczerniku w dniu Pięćdziesiątnicy, gdy nastąpiło zesłanie Ducha Świętego, z którego zrodziła Syna, teraz – w dniu Pięćdziesiątnicy – poznała piękno przeżywania wylania Ducha Świętego.
A więc ostatni obraz Marii – to napełniona Duchem Świętym chrześcijanka, zjednoczona ze wspólnotą wierzących. Wypełniła swoją rolę w planie Bożym, podobnie, jak może ją wypełnić każdy człowiek, jeśli tak jak ona podda się Bogu i powie: „Niech mi się stanie według słowa Twego”.
Edward Czajko
Źródło: Czasopismo ”Chrześcijanin” nr 11-12/1998 (za zgodą redakcji)